wtorek, 19 sierpnia 2008

powrot do cywilizacji

No wreszcie moge cos tutaj napisac.
Przez ostatnie 3 dni nie mialem w ogole dostepu do internetu ani zasiegu w telefonie. Dwie ostatnie noce spedzilem w parku Yelowstone, gdzie na campingach nie tylko nie ma prysznicow, ale tez biezacej wody, a wszystkie kosmetyki trzeba chowac w specjalnych bearboxach - to co dopiero mowic o takich luksusach jak internet.
Godzine temu dotarlem do Jackson - miasta polozonego ok 50 km na poludnie od gor skalistych parku Grand Teton, znalazlem miejsce w motelu (bylo ciezko bo to takie tutejsze zakopane) skad teraz pisze.
Na motocyklu smigam juz 6 dzien i przez ten czas przejechalem1200 mil, a wiec ponad 1800 km. Narazie poruszam sie tylko po 3 stanach (Poludniow Dakota, Wyomong i Montana), prawdopodobnie jutro dotre do Utah, gdzie w Salt Lake City chce dac moto do przegladu.Motocykl odebralem z salonu w Spearfish w Poludniowej Dakocie. Prawie caly pierwszy dzien spedzilem w salonie (jazdy probne, montaz GPS-a, probowanie roznych sposobow przywiazania plecaka do siedzenia, a przede wszystkim zalatwianie dokumentow). Kiedy juz wyjechalem z salonu na swojej nowej Yamasze v-star .................. zaczelo lac i to tak ze przestalo dopiero na drugi dzien rano. Polowe nastepnego dnia stracilem na sprawy zwiazane z rejestracja motocykla. Najezdzilem sie po urzedach oddalonych od siebie po 20 mil, ale przynajmniej moglem sie przyjrzec jak wygladaja urzedy w USA, a co najfajniejsze mam amerykanski dowod osobisty - byl potrzebny do zlozenia wniosku o rejestracje. Nie wiem ile u nas trwa wyrobienie dowodu, ale tutaj wszystko trwalo 10 minut i kosztowalo 8 dolarow. Kiedy juz wszystkie sprawy zostaly zalatwione, dostalem tablice rejestracyjne i moglem ruszac w trase!
NA poczatek uderzylem do Deadwood - legendarnego, owianego zla slawa miasta dzikiego zachodu, ktore po odkryciu zlota w tutejszych gorach czarnych przyciagnelo awanturnikow z innych stanow i Europy, w tym takie slawy jak Celanity Jane czy Wild Bill, ktory dzisiaj jest w nazwie prawie kazdej restauracji, kasyna czy baru. Dzisiejsze Deadwood zachowalo dawna architekture, a miejscowi wiedza jak sciagnac turystow, utrzymujac swoje bary czy kasyna w stylu dawnych saloonow, przed wejsciami do ktorych stoja naganiacze ubrani w stroje z tamtej epoki. Z Deadwood pojechalem do Keystone, ktore jest baza wypadowa do Mount Rushmore gory z wykutymi glowami 4 prezydentow USA (od lewej: Waszyngtona, Jeffersona, Roosvelta i Lincolna). Mount Rushmore to najwieksza atrakcja Poludniowej Dakoty, przyciaga miliony turystow, ja jednak troche bylem zawiedziony, na zdjeciach glowy prezydentow wydawaly sie wieksze. Trzeba jednak przyznac, ze cala infrastruktura wokol rzezby jest doskonale zorganizowana. Sa restauracje, kino, w ktorym wyswietlane sa filmy o powstawaniu rzezby, sa swietne tarasy widokowe i amfitaetr, w ktorym codziennie o 20-tej startujespecjalny program dla turystow(calkiem fajny). Jednak duzo wieksze wrazenie zrobila na mnie niedokonczona rzezba wodza Dakotow (siuksow) Szalonego Konia, polozona niecala godzine drogi od Mount Rushmore. Sama glowa najslynniejszego indianskiego wodza moze pomiescic 4 glowy prezydentow z Mount Rushmore. I przede wszystkim, tutaj, w gorach czarnych to wlasnie ta rzezba jest jak najbardziej na miejscu. Glowy prezydentow USA kluja w oczy Indian, tak jak nas pewnie klulby pomnik Hiltera lub Stalina dajmy na to na warszawskiej starowce. Zreszta rzezbe - pomnik Szalonego Konia wyrzezbil wlasnie Polak - Korczak Ziolkowski, a historia jak do tego doszlo jest rownie niesamowita jak sam pomnik.
Okolo 17-tej przekroczylem granice stanu Wyoming, chcialem jeszcze tego samego dnia dotrzec w poblize Devils Tower - swietej Gory Indian. Po wjezdzie do Wyoming krajobraz zmienil sie calkowicie. Skonczyly sie zalesione gory czarne, znikneli gdzies turysci, szczegolnie motocyklistow zrobilo sie mniej, na horyzoncie pokazaly sie dziwne gory, z plasko zakonczonymi szczytami i bylo tak strasznie PUSTO!!! Devils tower to przeciez jedna z wiekszych atrakcji stanu, a na drodze do niej samochod mijalem moze jeden na pol godziny. Na drugi dzien okazalo sie ze w Montanie jest jeszcze gorzej:)

Daniel Rozpara

4 komentarze:

Unknown pisze...

Ha! Bardzo barwny opis, motur tez niczego sobie. Zajechales juz do jakiegos baru motocyklistow na pustkowiu? Radze zapuscic wasy!

fosfoor pisze...

panie kochany, wasiska to mam juz jak, nie przymierzajac, Longinus Podbipieta, hehe
A barow motocyklistow to tukej dostatek. najlepiej ze podjezdzaja na motorach, pija po dwa, trzy browary i jada dalej. Zdaje sie ze tu jest wyzszy limit dopuszczalnych % we krwii niz u nas.I poza mna to nikt tu nie jezdzi w kasku.

TYMON SOCHA pisze...

W Salt Lake City idź na skocznie, zobaczyć gdzie nasz Orzeł z Wisły skakał. A tak poza tym, to Ty kupiłeś ten motór czy wypożyczyłeś?

fosfoor pisze...

No przeciez ze kupilem!! Nie wiem tylko jeszcze co z nim zrobic dalej - sciagnac do Polski czy sprobowac tutaj sprzedac.
pzdr