HIGWAY 1
Kalifornijska droga nr 1, nazywana tez pacific coast higway zaliczana jest do najpiekniejszych drog swiata, a wg wielu nie ma sobie rownych. Przez caly kalifornijski odcinek wybrzeza, wije sie wzdluz oceanu. Wlasnie ta trasa postanowilem pojechac do Los angeles, a wiec blisko 400 mil na poludnie. Pierwsze zetkniecie jednak z droga nr jeden nie bylo zbyt przyjemne. Od rana nad SF byla mgla, a im blizej oceanu tym widocznosc byla coraz gorsza. Kiedy w koncu wjechalem na kalifornijska jedynke, widzialem droge moze tylko metr przed soba. Fajnie, tyle sie naczytalem o pieknie tej drogi, a o tym ze po prawej stronie mam ocean wiem tylko po wielkiej niebieskiej plamie na wyswietlaczu GPS i po charakterystycznym morskim zapachu. Zmysl wzroku ograniczyla mi mgla a sluchu odglos silnika mojego i innych samochodow. No ale nie to bylo najgorsze. Nawet tez nie to, ze trzeba wytezac wzrok zeby nie wladowac sie w tyl jakiegos samochodu, i uwazac zeby z tylu ktos nie rabnal we mnie, najgorsze bylo to, ze juz po pol godzinie jazdy w takich warunkach wszystko na mnie bylo mokre;/ Dluzej nie dalem rady zjechalem na plaze i postanowilem przeczekac mgle i troche przeschnac.
Po godzinie zrobilo sie troche lepiej i ruszylem dalej
Wypogodzilo sie, mgla gdzies zniknela, wyszlo slonce i wreszcie po swojej prawej stronie moglem podziwiac blekit oceanu. Widoki sa naprawde zachwycajace. Przez caly czas ocean nie znika z zasiegu wzroku, a droga badz wije sie wysoko w gorach i mozna wtedy podziwiac ocean w dole, badz wiedzie na rowni z tafla wody, czasami tak blisko plazy, ze trzeba zamykac szybke w kasku bo piach dostaje sie do oczu. Na plazach pelno surferow, a z nazw miejscowosci mijanych po drodze moznaby zmowic litanie do wszystkich swietych, poczawszy od San Francisco do LA byly: Santa Cruz, Santa Rosa, Santa Barbara, Santa Monica i wiele innych , ktorych juz teraz nie pamietam:)
ale wypas:)
Nocuje na campingu w polowie drogi do LA w miejscowosci Big Sur. Cena za rozbicie namiotu jest wyzsza od ceny sredniego motelu w Wyoming:/ Ale coz nalezalo sie tego spodziewac. Za to camping bardzo przyjemny, namioty stoja pomiedzy wysokimi sekwojami, blisko rzeka, i co najwazniejsze tylko 1o minut do najpiekniejszego fragmentu amerykanskiego zachodniego wybrzeza. Cala inferastruktura tez jest ok, prysznice, sklep, pralnia. Brakuje tylko internetu, wiec nie moglem nic tu napisac. Big Sur to nazwa miejscowosci, ale tez nazwa okolo 150 km pasa wybrzeza, wyjatkowo ladnie polozonego. Z lewej strony wysokie gory, z prawej ocean, a wsrodku wcisnieta droga nr 1. Krecono tu sporo filmow, w tym sceny do "Into the wild".
Nastepnego dnia jade dalej w kierunku LA. Droga wciaz biegnie wzdluz oceanu, jednak plaze wygladaja juz inaczej. Teraz znikaja sekwoje, a pojawiaja sie palmy, wrazenie jak na jakichs Karaibach! Dojezdzam do Santa Barbara, gdzie zostaje z godzine wpatrujac sie w fantastyczne plaze.
Wieczorem docieram do Santa Monica, to juz w zasadzie bardziej dzielnica Los Angeles niz odrebne miasto i tam nocuje w podlym motelu w dosyc szemranej okolicy.
Wieczorem docieram do Santa Monica, to juz w zasadzie bardziej dzielnica Los Angeles niz odrebne miasto i tam nocuje w podlym motelu w dosyc szemranej okolicy.
WELCOME TO THE JUNGLE
Los Angeles zawsze kojarzylo mi sie z tym kawalkiem Guns'n Roses. Zostal napisany na pamiatke pierwszego wrazenia jakie miasto wywarlo na Axlu Rose, kiedy jako mlody chlopak, po ucieczce z domu, gdzies na zadupiu w srodkowych Stanach, wysiadl na dworcu greyhounda w LA. Podszedl do niego wtedy stary murzyn i uderzyl w ten desen:
"You know where you are? You, re in the jungle baby! You gonna die!! Powstal z tego jeden z najlepszych kawalkow zespolu, a Axl czesto opowiadal ta historie na koncertach.
Ale Los Angeles to przede wszystkim miasto Charlesa Bukowskiego. Tak jak Woody Allen opiewa Nowy Jork i wiekszosc jego filmow rozgrywa sie w NY, tak wiekszosc opowiadan i powiesci Bukowskiego ma miejsce w LA. O ile u Allena rzecz sie dzieje na Manhattanie, wsrod inteligencji, tak Buk opisuje LA przedmiesc, szemranych dzielnic, tanich pokoikow do wynajecia no i barow:) Grob Bukowskiego jest w San Pedro, 20 mil na poludnie od centrum Los angeles. Napis dont try ma wg zony Bukowskiego, oznaczac; Jezeli spedzasz caly czas probujac, wtedy wszystko co robisz to tylko probowanie. Wiec nie proboj. poprostu rob". W polskim tlumaczeniu mniej wiecej idzie to tak:
"Jezeli juz o cos zabiegasz idz na calego,
Fajnie bylo odwiedzic miejsca, ktore do tej pory znalem tylko z ksiazek. Tyle razy w opowiadaniach Buka pojawial sie bulwar zachodzacego slonca, a ja sobie teraz smigam po nim na moto! Wybralem sie tez na 1524 De Longpre Avenue, adres pod ktorym Bukowski mieszkal przez wiele lat, jednak dzis nikt juz tam nie mieszka, a stare bungalowy przeznaczone sa do rozbiorki. Za to dziala wciaz restauracja Musso&Frank Grill, do ktorej Buk zabieral swoje kobiety:)
No, a potem Hollywood blvd i slynna Hollywood Walk of Fame
No, a potem Hollywood blvd i slynna Hollywood Walk of Fame
La noca
Los Angeles to dziwne miasto. Trudno je ogarnac. O ile inne amerykanskie wielkie miasta, w ktorych bylem do tej pory (NY, Chicago, SF) maja swoje centra i dosyc szybko mozna sie polapac gdzie co jest, to w LA trudno wskazac gdzie tak naprawde jest centrum. Niby jest downtown z wielkimi wiezowcami i ekskluzywnymi sklepami, ale 10 minut jazdy dalej jest Hollywood, ktore tez pelne jest ekskluzywnych sklepow, restauracji, barow, modnych klubow itp. Centrum w LA poprostu jest tam gdzie sie chce zeby bylo.
Druga sprawa to komunikacja w miescie. LA jest tak rozlegle, ze przez jego teren przebiega kilka autostrad i sporo wiecej drog stanowych. Dzieki temu wszedzie mozna w miare szybko dotrzec, pod warunkiem ze nie ma korkow (chociaz na motocyklu to i tak nie jest problem). A ile ja sie nasluchalem przed wyjazdem jak to niebezpiecznie jezdzic po LA!:) tymczasem jazda tutaj to czysta przyjemnosc, a juz szczegolnie hollywoodzkimi Sunset blvd czy hollywood blvd. Fajnie tez jechac drogami znanymi z filmow, jak chodzby mullholand drive.
Czuje sie teraz podobnie jak przed wyjazdem z San Francisco, chetnie zostalbym tu jeszcze dluzej. Ja poprostu lubie wielkie miasta, lubie gdy sie cos dzieje, lubie obserwowac ludzi na ulicach, a takimi indywiduami jakie chodza po ulicach LA, to nawet Nowy Jork nie moze sie poszczycic:)
No ale jutro w dalsza droge. Motocykl mam odpicowany, powymieniane filtry oleju, powietrza, wszystko wyregulowane - mozna bez obaw zmierzyc sie z pustynia. Kierunek Las Vegas!
Daniel Rozpara