Wiec po trzydniowym pobycie w LA, czwartego dnia z samego rana wystartowalem w kierunku Las Vegas. Najpierw prawie godzina jazdy przez platanine autostrad na terenie miasta, az w koncu wypadlem na miedzystanowa 15-tke, ktora prowadzi prosto do Vegas. Zaraz po wyjezdzie z LA zaczyna sie pustynia i upal. Zatrzymuje sie 2 razy czesciej niz zwykle zeby sie czegos napic i schowac w klimatyzowanych budynkach stacji benzynowych czy przydroznych fast-foodow. Poraz pierwszy tez zdejmuje kurtke i teraz jade tylko w podkoszulku, ale i tak niewiele to daje, bo upal jest nie do zniesienia. Ale czemu sie dziwic, skoro zaledwie 40 mil od autostrady jest death valey, a wiec miejsce o najwyzszej sredniej temperaturze na swiecie!
Jade w takich klimatach prawie caly dzien i kolo 17-tej w oddali rysuje sie przedziwny widok. Z piachow pustyni wyrastaja budynki i wiezowce. Wyglada to jak jakas fatamorgana. Trzeba bylo
No wiec pakuje sie na motocykl i jade na strimp, bo tak mowi sie tu na Las Vegas Boulward, po chwili wjezdzam do innego swiata. Mnostwo swiatel, neonow, niesamowite budynki ekskluzywnych hoteli, wszedzie halas, muzyka, smiech. W calych Stanach jest 25 najwyzszej klasy hoteli, z czego 19 znajduje sie na jednej ulicy - wlasnie na Las Vegas Boulward. Hotele maja wielopietrowe, darmowe parkingi dostepne dla wszystkich. Wybieram sobie na parking cos znanego i parkuje w hotelu "Paris" obok luku triumfalnego i wiezy Eiffla. Parkingi sa chytrze pomyslane i wjezdza sie do nich prosto z ulicy, ale wyjscie jest tylko przez hotel i kasyno. No wiec chcac nie chcac nagle znalazlem sie we Francji:)). Wewnatrz hotelu sa brukowane paryskie uliczki, kamienice jak na
ARIZONA DREAM
Nastepnego dnia dosyc pozno zostawiam Las Vegas i kieruje sie na poludnie do Arizony, stanu znanego przede wszystkim z wielkiego kanionu, indian Nawajo i monument Valey. Z poczatku ciesze sie, ze zmienila sie pogoda, nie ma juz upalu, a nawet wieje przyjemny chlodny wiatr, jednak z czasem zaczyna wiac coraz mocniej a gdzies w oddali widac blyski piorunow i slychac daleki pomruk burzy. Spiesze sie wiec zeby dojechac jak najblizej Wielkiego Kanionu. Jedzie sie przyjemnie okolica piekna (najpierw gory i krete gorskie drogi, pozniej rowniny i wreszcie wraca zielen) wiec zatrzymuje sie rzadko w klimatycznych przydroznych sklepach, ktore wygladaja jakby byly wyjete z planu filmowego westernu lub filmu o amerykanskiej prowincji.
ROUTE 66!!!!!!
O 16-tej dojezdzam do Kingman, malego miasteczka lezacego przy miedzystanowej 40-tce, ktora teraz jade do wielkiego kanionu. W Kingman pogoda jeszcze jest ok, ale w oddali, w kierunku w ktorym jade, widac wielkie, ciemne chmury i od czasu do czasu blyski. Nie ryzykuje wiec i zostaje na noc w Kingman. Godzina jeszcze mloda wiec uderzam rozejrzec sie po okolicy i .................. okazuje sie, ze Kingman lezy na trasie legendarnej Route 66. Ale mam radoche! Planowalem wpasc na ta doge, ale pozniej na granicy Arizony i Nowego Meksyku, a tu zupelnie przypadkiem znalazlem ja duzo wczesniej.
Route 66 to legendarna, pierwsza droga laczaca wschod z zachodnim wybrzezem. Zaczyna sie w Chicago i przez Illinois, Missouri, Oklahome, Texas, Nowy Meksyk, Arizone, Kalifornie, prowadzi do Los Angeles. Zostala wybudowana chyba w latach 20-tych, ale najwiekjszego znaczenia nabrala podczas wielkiego kryzysu w latach 30-tych, kiedy to setki tysiecy Amerykanow wyjezdzalo z calym dobytkiem na zachod w poszukiwaniu lepszego zycia. Dzis na zachod prowadzi cala siec miedzystanowych autostrad, ale droga 66, ma dla Amerykanow nostalgiczne znaczenie i stanowi jedna z wiekszych atrakcji turystycznych USA. Wszystko na tej drodze bylo pierwsze:) Pierwszy macdonald, pierwsza stacja shell, pierwsze motele itp. Wiele miejsc zostalo zachowanych w nienaruszonej postaci i jadac ta droga mozna sie poczuc jak Ci, ktorzy podrozowali nia w latach 30-tych
Zmieniam wiec plany i nastepnego dnia zamiast jechac autostrada 40, jade historyczna route 66, a po drodze takie klimaty: Droga 66 docieram do miasteczka Williams, ktore jest baza dla osob udajacych sie do wielkiego kanionu. Williams to jedno z najfajniejszych miasteczek w jakich bylem. Utrzymane jest w stylu dzikiego zachodu, cos jak w Deadwood. Pelno tu typow w kowbojkach i kapeluszach, kobiet w skorzanych kurtkach z frendzlami itp. A przede wszystkim jest swietna zabawa. Wlasnie w Williams knajpie Cafe 66 trafilem na najlepza jak do tej pory impreze.
GRAND CANYON
Jest taki kawal, jak Polak, Niemiec, Anglik i Francuz wybrali sie razem zobaczyc jakies piekne miejsce. Kiedy juz dotarli, kazdy zaczal zachwycac sie w swoim jezyku. Niemiec zaczal wykrzykiwac: das is wundabar, Anglik: excellent, great, ewesome, Francuz: magneficient, a Polak: ozesz kurwa, ja pierdole!!!!:) I takie wlasnie piekne polskie slowa zachwytu wydobylem z siebie, kiedy dojechalem w koncu do wielkiego kanionu. To miejsce przebilo wszystko co do tej pory widzialem. Gleboka i ciagnaca sie po horyzont dziura w ziemi i przepiekne formacje skalne.
REZERWAT NAVAJO I MONUMENT VALEY
Prawie kazdy choc raz widzial ten widok. Miejsce znane z wielu westernow, szczegolnie tych starszych z JohnemWaynem, rezyserowanych przez Forda. To wlasnie Ford odkryl to miejsce dla kinematografii. Mnie monument Valey w jakis dziwny sposob przyciagal od dawna. Ogladalem w necie mnostwo zdjec z tym widokiem i chyba byl to nr 1 tego co chcialem zobaczyc w USA.
SCENKI RODZAJOWE
czasami ludzie prosza o uzyczenie moto do zrobienia zdjecia. Raczej nie odmawiam:))
z tymi typami mijalem sie na trasie przez caly dzien az w koncu stalo sie to zabawne. Sa z Wisconsin, wzieli miesiac urlopu i robia trip dookola USA na swoich wypasionych harleyach
w takiej scenerii to by mi sie chcialo do szkoly jezdzic:)
w Canyonlands w Utah niektore skaly maja nieslychanie dziwne ksztalty. Toz na tej to jest profil jakiegos goscia w peruce!
Daniel Rozpara
1 komentarz:
No pięknie. Dobrze, że już wyjechałeś z tego Vegas, bo znając Twoją żyłkę hazardzisty to byś jeszcze tam motór postawił. Uważaj kolegi na tornada czy jak to się tam zowie - w pudle pokazywali, że idą na Stany jakieś 3 tego typu zjawiska.
AA, Ty czytelników w konia robisz, bo dopisujesz później jeszcze tekst po opublikowaniu. Czytam drugi raz jakbym to pierwszy raz czytał i nie wiem czy to już ze mną jest źle czy rzeczywiście tego tekstu nie było. Cwaniaczek ;)
Prześlij komentarz