niedziela, 7 września 2008

Glowna ulica Ameryki

Glowna ulica Ameryki badz droga matka, to popularne okreslenia route 66. Odkad wpadlem na nia w Kingman w Arizonie caly czas staram sie jej trzymac jadac na wschod. Nie jest to latwe, bo dzisiejsza historic route 66 to rekonstrukcja przebiegu dawnej, oryginalnej drogi laczacej wschod z zachodem. Sa odcinki, dobrze oznakowane, gdzie droga biegnie w niezmienionej niemal postaci, ale czesto jest tak, ze droga wpada w ktoras z miedzystanowych autostrad, znaki gdzies gina i dopiero po przejechaniu kilkunastu - kilkudziesieciu mil znow pojawia sie znak, informujacy, ze w poblizu biegnie route 66. Gdy tylko jednak zjedzie sie z autostrady i wpadnie na historyczny przebieg tej drogi - klimaty sa fantastyczne. W Nowym Meksyku najciekawszym miastem na trasie route 66 jest Albuquerque, ktore swoimi budynkami przypomina raczej miasta hiszpanskie lub meksykanskie. Zreszta zostalo zalozone wlasnie przez Hiszpanow w 1706 r. i ma nawet starowke, co jest chyba ewenementem jak na amerykanskie miasta. Starowka Albuquerque to labirynt dziwnych budynkow (przypominajacych ksztaltami chate Flinstonow:), knajpki, sklepy z wyrobami indianskimi, patia z ogrodami i fontannami. Miejscowi to w wiekszosci Indianie i Meksykanie, a na ulicy czesciej slyszy sie jezyk hiszpanski niz angielski.
Po dwoch dniach spedzonych w Albuquerque jade dalej route 66 na wschod przez Nowy Meksyk w kierunku Teksasu. Wciaz jest goraco, a krajobraz po drodze gorzysto-pustynny. Im blizej jednak Texasu pojawia sie wiecej zieleni i teren robi sie plaski.
TEXAS
Przed wieczorem przekraczam granice z Texasem. Jedzie sie wyjatkowo przyjemnie. Nie ma wiatru, zachodzi slonce, a dookola rozlegle po horyzont rowniny i wreszcie zielen!! Po pewnym czasie tylko psuje sie zapach, bo zaczynaja sie rancza pelne bydla rogatego:) i ten wlasnie widok bedzie juz dominowal prawie przez cala droge przez Texas. Jedna z bardziej znanych atrakcji na texaskim odcinku route 66 jest cadillac ranch w poblizu miasta Amarillo. Wkopanych w ziemie, posrod pol kukurydzy, kilkanascie kadilakow wyglada przedziwnie:)

Amarillo jest tez znane z innego rodzaju atrakcji:) To wlasnie tutaj przy route 66 znajduje sie restauracja Big Texan Steak Ranch http://www.bigtexan.com/ , ktora slynie z tego, ze mozna zjesc za darmo ogromny stek (72 uncje - ponad 2 kg) z dodatkami, pod warunkiem jednak, ze zje sie wszystko w ciagu godziny. Od 1960 r. probe podjelo ponad 40 000 osob, a ponad 7 tysiacam sie udalo. Na chetnych zmierzenia sie z ponad dwukilogramowym stekiem czeka specjalny stol na podniesieniu, z zegarem odmierzajacym czas, a ten komu sztuka sie uda, nie tylko nie placi za obiad, ale nawet odwozony jest do domu specjalna rogata limuzyna. Ja po dluzszym zastanowieniu postanowilem nie ryzykowac 72$ i problemow zoladkowych i zamowiolem 24 uncjowego steka, ktorego i tak ledwo zjadlem, a mozliwosci przeciez mam niezle, hehe.
Co mnie uderzylo w Texasie, to to, ze tutaj ludzie naprawde chodza ubrani jak kowboye:) W ogole na calym zachodzie (no z wyjatkiem Kaliforni), kowbojki, skorzane kurtki z fredzlami i kapelusze to widok dosc powszechny. Pelno jest tzw "western shopow", gdzie mozna kupic siodla, lassa, kapelusze, pasy, kowbojki itp. O ile jednak w stanach takich jak Wyoming, Montana, Arizona czy Nowy Meksyk, ludzi tak ubranych widuje sie na ranczach przy pracy lub w drodze do niej, ewentualnie w barach, i najczesciej srednia wieku to tak na oko z 45-50 lat, to w Texasie kowbojski styl jest dosc powszechny rowniez u dwudziestolatkow i normalny tu widok na ulicy to mlodzi ludzie w butach-kowbojkach, jeansach, w ktore jest wpuszczona kraciasta koszula no i obowiazkowy kapelusz na glowie.

OKLAHOMA

Nastepnym stanem przez ktory biegnie route 66 jest Oklahoma. Tutaj krajobraz jest juz zupelnie europejski, a pogoda identyczna jak we wrzesniu w Polsce. A ze wrzesien to moj ulubiony miesiac, jedzie mi sie bardzo dobrze. Im dalej na wschod tym wiecej miasteczek i gestsza siec lokalnych drog . Nie ma juz takiej sytuacji jak w zachodnich stanach, ze jedzie sie 3 godziny i mija zaledwie kilka samochodow. Oklahoma to stan rolniczy, wiec na kazdej stacji benzynowej spotykam umorusanych farmerow tankujacych, w zaleznosci od pory dnia, benzyne albo piwo:) W ogole stacje benzynowe pelnia tu duzo wieksza role niz u nas. Tutaj stacja, to nie tylko miejsce gdzie sie tankuje paliwo, ewentualnie kupuje jakies drobiazgi. Tutaj to czesto miejsce towarzyskich spotkan. Na wiekszosci stacji jest oprocz sklepu cos w rodzaju samoobslugowego baru, gdzie mozna sobie zrobic hot-doga, hamburgera itp. Sa stoliki i ludzie, zwlaszcza w malych miejscowosciach, wpadaja w ciagu dnia na jakies szybkie jedzenie. Szczegolnie w Oklahomie spotkalem sie z sytuacja, gdzie stacja benzynowa wieczorami tetnila zyciem jak popularna restauracja w wiekszym miescie.

Oklahomskim odcinkiem route 66 jedzie sie zdecydowanie najlepiej. Moze mniej tu atrakcji i pozostalosci z lat 20-tych i 30-tych jak w innych stanach, ale za to jedzie sie caly czas bocznymi drogami i prawie w ogole nie wjezdza na autostrade. Na przedmiesciach Oklahoma City trafiam na najfajniejsza restauracje na calej trasie route 66 - to ta na fotach ponizej:


American beauty

"mowisz jej bejbe, mowisz jej dzizas, kupujesz drinka, wyrywasz" :))

sie wpisalem sie

W Oklahoma City staje tez przed dylematem, gdzie jechac dalej. Poczatkowo zakladalem ze pojade dalej na wschod przez Arkansas i Tenesse w kierunku Waszyngtonu, jednak szkoda mi tak wczesnie zjezdzac z route 66. Rozwazam, ktora opcje wybrac, z jednej strony jest Memphis z domem Elwisa i zapewne wieloma knajpkami utrzymanymi w tym klimacie, Tenesse z fabryka Jacka Danielsa, a z drugiej strony jazda na polnocny wschod route 66. Postanawiam jednak zastosowac sie do hasla "get your kicks on route 66" i jade dalej ta droga do Missouri.
MISSOURI
No i nie zaluje wyboru. Droga wiedzie teraz przez bardzo male miasteczka, majace w sobie jednak pelno uroku. Fantastyczne jest tez to, ze na route 66 bardzo czesto spotykam ludzi podrozujacych na motocyklach, wielu w pojedynke. W zasadzie to niejeden raz, kiedy zgubilem droge i nie moglem jej odnalezc wracalem na nia jadac za motocyklistami spotkanymi na drodze:) Przyjezdzaja na route 66 nie tylko ze Stanow, ale spotkalem tez ludzi z Kanady, Niemiec, Nowej Zelandii. Niektorzy ludzie maja kompletnego fiola na punkcie tej drogi. W jednej restauracji kelnerki pokazaly mi zdjecie faceta, ktory na calym ciele ma wytatuowanych kilkadziesiat miejsc, na drodze route 66, w tym wlasnie tej restauracji z czego byly bardzo dumne:) Facet widocznie zrobil furrore tez w innych miejscach, bo nastepnego dnia jego zdjecie widzialem w lokalnej gazecie.


A w miasteczku Carthage trafiam na absolutny hit. Wciaz dzialajace kino samochodowe!! Podobno ostalo sie juz tylko kilka takich w calych Stanach, a ja mam na dodatek szczescie, bo trafilem na ostatni seans w sezonie. Nastepnego dnia kino zamykaja az do przyszlych wakacji. No to takiej okazji nie moglem przepuscic, wrocilem do miasteczka znalezc nocleg i o 20tej bylem spowrotem na miejscu. Jak na koniec sezonu bylo sporo ludzi, facet z kasy po poludniu powiedzial mi, ze spodziewa sie 10-12 samochodow, tymczasem ja naliczylem 28 i jeden motocykl (znaczy sie ja:)). Po kupnie biletu wjezdza sie na wielki plac, gdzie sa wydzielone slupkami miejsca dla samochodow. Wybrac sobie mozna dowolne miejsce. Jako, ze noc byla ciepla, ludzie poprzyjezdzali z lezakami, materacami itp i ogladali film na zewnatrz samochodow. Ja dostalem krzeselko:)Wyswietlany byl akurat musical "mamma mia" http://www.mammamiamovie.com/ z Meryl Streep i Piercem Brosnanem z piosenkami z Abby. Swoja droga to nie myslalem, ze Abba wylansowala az tyle hiciorow. Pewnie normalnie bym sie na to nie wybral, ale w tym miejscu, w tej scenerii, ogladalo sie swietnie:) Nastepnego dnia dalej trzymam sie route 66 i wieczorem dojezdzam do miasta Waynesville i znow mam szczescie, bo akurat tego dnia jest mecz ligi miedzyuczelnianego footballu amerykanskiego. Oczywiscie postanawiam wybrac sie na mecz, tym bardziej ze sport ten mnie nawet wciagnal. O ile do baseballa wciaz nie moge sie przekonac, to amerykanski football jest calkiem ciekawy. A na meczu znow mialem to poczucie jakbym byl na planie filmu. Wszystko to juz widzialem tyle razy. Mlode osilki dostaja sie do szkolnej druzyny i staja idolami nastolatek, ktore rywalizuja ze soba zeby byc cherleaderkami:) Niby schemat, a jednak tak jest!

a nastepnego dnia bylem 4 mile od Krakowa. Warszawa tez byla, ale kilkadziesiat mil dalejw malych miasteczkach Missouri mozna natknac sie na Amishow, sprzedajacych produkty ze swoich farm. No i w koncu dojezdzam do St Louis, ktore nie robi na mnie dobrego wrazenia. Duze, ponad 2 milionowe, przemyslowe miasto. Mam wrazenie jakbym znalazl sie w jednym wielkim Zyrardowie. Wszedzie dookola stare budynki z czerwonej cegly. Downtown tez jakis taki nieprzyjemny; bez wyrazu i niebezpieczny. W nocy calkiem niedaleko slyszalem strzaly, a potem sygnaly policyjnych samochodow, wiec zapewne cos "ciekawego" sie dzialo. Nawet na Missisipi sie zawiodlem, spodziewalem sie ogromnej, szerokiej rzeki, a tu cos niewiele szerszego niz Wisla.
ILLINOIS/INDIANA czyli szczescie mnie opuszcza


Daniel Rozpara

3 komentarze:

TYMON SOCHA pisze...

Co się stało?? Mam nadzieję, że to nic poważnego i do NY dojedziesz motorem. Ale jakby co, to daj znaka, wsiadam w moja cytrynę i jadę na pomoc ;)

hubro pisze...

A jednak legenda zyje..
Mnie to czeka w 2012. jak by co bede pisal ale jestem pelen podziwu:)

paulinazajac20 pisze...

super sprawa, zazdroszczę bardzo;DDD