
częsć druga w numerze 5/2009

Daniel Rozpara
Po 2 dniach opuszczam Waszyngton i wyskakuję na autostradę prowadzącą do Nowego Yorku. Przejazd autostradą jest bezpłatny, czego nie da się powiedzieć o mostach, których niestety po drodze do Nowego Jorku jest całkiem sporo. Każdorazowo przejazd mostem to wydatek 6 – 9 $. Przejeżdżam przez kolejne stany. Delaware i New Yersey to już 18 i 19 mój stan. Mijam jeszcze Philadelphię i po południu zbliżam się do Nowego Jorku. Kiedy jestem jeszcze daleko od miasta moim oczom ukazuje się niecodzienny widok. Ponad monotonny krajobraz wybija się dżungla strzelających w górę budynków. Tak z daleka prezentuje się wyspa Manhattan.
Podekscytowanie rośnie, a w głowie setki myśli. Przecież zbliżam się do jednego z najbardziej zatłoczonych miast, do stolicy świata! Za chwilę będę jeździł ulicami Nowego Jorku, a przecież prawo jazdy na motocykl mam dopiero 4 miesiące. Wjeżdżam w końcu do miasta. Najpierw Brooklyn z niską
Brodway. Załapuję się nawet na mecz Jankesów – baseballowej chluby Nowojorczyków. Czuję atmosferę władzy pieniądza na Wall Street i pod budynkiem nowojorskiej giełdy. Multum restauracji, knajpek, kafejek, sklepów, fast – foodów. Na ulicach niesamowita mieszanka etniczna i kulturowa. Wszelkie rasy, języki, style mieszają się ze sobą. Każdy może tutaj być kim chce i robić co chce. Naprawdę ma się tutaj wrażenie, że to miejsce jest centrum współczesnego świata.strawberry fields w central parku. to tu kropnęli Lennona
we włoskiej dzielnicy
i w Chinatown
dolny Manhattan